Edukacja zdrowotna miała wejść do szkół jako obowiązkowy przedmiot, zastępując Wychowanie do Życia w Rodzinie. Jednak pod naciskiem politycznych sporów i zbliżającej się kampanii wyborczej zdecydowano, że przedmiot będzie jedynie nieobowiązkowy. Czy zdrowie naszych dzieci naprawdę powinno być zakładnikiem polityki?
Zaraz po ogłoszeniu rozpoczęcia prac nad nowym szkolnym przedmiotem spisaliśmy nasze rekomendacje, podkreślając, że edukacja zdrowotna, musi uwzględniać tematy związane ze środowiskiem i zachodzącymi zmianami w naszym klimacie.
Nasze rekomendacje złożyliśmy w MEN podczas bezpośredniego spotkania z Wiceministrą Edukacji. Wzięliśmy także udział w procesie konsultacji, uzupełniając rekomendacje o konkretne propozycje zmian w rozporządzeniach.
Miała być wiedza o zdrowiu fizycznym, psychicznym, środowiskowym i bezpieczeństwie. Miało być więcej praktycznych porad i życiowych przykładów, takich jak mierzenie temperatury ciała, stosowanie leków przeciwgorączkowych czy rozpoznawanie objawów odwodnienia. Jednak dla wielu środowisk okazało się to „ideologią”. Dlaczego coś, co jest tak fundamentalnie ważne, nie może być po prostu powszechne?
Czy Twoje dziecko wie, dlaczego ruch jest ważny dla serca? Albo co dzieje się z organizmem, gdy godzinami siedzi przed ekranem? Edukacja zdrowotna miała wyjaśniać, jak funkcjonuje ciało i jak je chronić. Bez tego mamy pokolenie, które szybciej się męczy, gorzej rozwija, a polskie dzieci tyją najszybciej w Europie!
Miała być nauka o tym, dlaczego aktywny transport i spacery na świeżym powietrzu są ważne, jak poprawiają koncentrację i zmniejszają ryzyko chorób. Zamiast tego dzieci, które nie wezmą udziału w zajęciach, jeszcze bardziej przykleją się do ławek i ekranów telefonów. Czy takie „standardy” już akceptujemy?
Edukacja zdrowotna miała uczyć dzieci m.in. tego, jak jeść zdrowo, ograniczać marnowanie jedzenia i wybierać produkty, które chronią ich zdrowie i planetę. Ale przecież prościej zostać przy parówkach i chipsach…
Problemy ze zdrowiem psychicznym wśród młodzieży rosną. Już ponad 40% młodzieży w Polsce doświadcza przewlekłego stresu. Edukacja zdrowotna miała uczyć, jak rozpoznawać emocje, radzić sobie z kryzysami psychicznymi i szukać pomocy. Czy dorośli, którzy nie dostrzegają tego problemu, wezmą za niego odpowiedzialność?
Czy Twoje dziecko wie, w jaki sposób sprawdzać poziom zanieczyszczenia powietrza i unikać smogu? Czy umie świadomie wybierać godziny aktywności na zewnątrz, aby zminimalizować narażenie na toksyny w powietrzu? W ramach edukacji zdrowotnej dzieci miały zdobywać wiedzę jak redukować skutki smogu, zamiast tego pozostaniemy krajem z najwyższymi wskaźnikami umieralności w sezonie grzewczym.
Udar cieplny, skaleczenia, utrata przytomności – edukacja zdrowotna miała przygotować dzieci do udzielania pierwszej pomocy. Kiedy liczą się sekundy, wiedza może uratować życie. Dlaczego odbieramy im tę szansę?
Czy Twoje dziecko wie, jak unikać pułapek uzależnień – od używek po ekran? Edukacja zdrowotna miała ostrzegać przed skutkami nałogów i uczyć, jak je rozpoznawać. Dziś kolejne dzieci znowu zostaną same z tym problemem.
Miała być nauka o dojrzewaniu, higienie i profilaktyce zdrowia keksualnego. Ale temat dojrzewania wciąż pozostaje tabu, a dzieci zostają z pytaniami, na które nikt im nie odpowiada. Niektórym w końcu wygodniej jest milczeć i udawać, że problem sam się rozwiąże, narażając najmłodszych na życiowe tragedie.Świadome, umiejące zadbać o siebie dzieci to dla niektórych środowisk wciąż problem. Łatwiej jest nazwać potrzebne zmiany „ideologią”, niż zaproponować konkretne, konstruktywne i realistyczne rozwiązania. Te same środowiska, które deklarują troskę o “bezpieczeństwo dzieci”, mogły włączyć się w proces tworzenia edukacji zdrowotnej, ale świadomie z niej nie skorzystały.
Dlatego decyzja o marginalizacji edukacji zdrowotnej – przedmiotu ważnego, potrzebnego i opartego na merytorycznych propozycjach, nad którymi pracowaliśmy przez ostatnie miesiące – to dla nas ogromne rozczarowanie.
Polskie dzieci i młodzież zasługują na wiedzę, która pomoże im dbać o zdrowie i radzić sobie w zmieniającym się świecie. To my, rodzice, możemy dopilnować, by szkoły dawały im narzędzia i umiejętności, których potrzebują. Nie ulegajmy politycznym hasłom – słuchajmy tego, co naprawdę jest ważne dla naszych dzieci!