Aktualności O nas Polecamy Kontakt Powtórka z klimatu Lepiej zapobiegać niż leczyć Zielona szkoła z klimatem Wszystkie Projekty

Lekcja 22: Transport cz.4

Aston Martin Jamesa Bonda, Bluesmobile braci Blues, Porsche 911 z Californication i wiele, wiele innych — popkultura od lat karmi nas przekonaniem, że to, jaki mamy samochód, stanowi część naszej osobowości. Dzielnie wspierają ją w tym producenci aut, którzy w reklamach zachwalają coraz to nowe modele, dodając na końcu obowiązkową informację o tym, że modele z zeszłego roku można kupić w obniżonej cenie. Przeprowadzka, powiększenie rodziny, czasem po prostu możliwości finansowe oznaczają często kupno samochodu. Często nie bierzemy już pod uwagę dojazdów komunikacją miejską, rowerem lub pociągiem.

A tymczasem transport drogowy odpowiada, według raportu Europejskiej Agencji Środowiska z 2020 roku, już za 21% wszystkich emisji dwutlenku węgla w Unii Europejskiej, co daje nam mniej więcej 900 milionów ton CO2 rocznie. Samochody osobowe stanowią źródło 60% tych emisji i produkują 540 milionów ton rocznie. A to przecież niejedyne szkodliwe substancje, którymi częstują nas auta.

Co z tym dwutlenkiem węgla?

Zacznijmy od niego i od razu odpowiedzmy sobie na pytanie ze śródtytułu — wiele. O tym, ile wynoszą emisje, już wiemy, przypomnijmy sobie więc, jak działa efekt szklarni, który funduje nam CO2 i inne gazy cieplarniane. Zatrzymują one promieniowanie podczerwone emitowane przez Ziemię, powodując ogrzewanie atmosfery i powierzchni Ziemi. Może i do pewnego czasu proces ten był w 100% naturalny i niezbędny do utrzymania temperatury odpowiedniej do życia na Ziemi, jednak nadmierna emisja gazów cieplarnianych przez działalność człowieka wzmacnia ten efekt i już dawno doprowadziła go do straszliwych rozmiarów. Konsekwencje to oczywiście podniesienie temperatur, globalne ocieplenie i zmiany klimatyczne. Chociaż w atmosferze znajdują się także inne substancje zatrzymujące ciepło, to dwutlenek węgla jest tu najbardziej znaczący i działa najmocniej.

NOx

NOx, czyli tlenki azotu — na pewno słyszeliście o nich nie raz. A jeśli śledzicie nasz cykl od początku, na pewno wiecie, że to wyjątkowo szkodliwe substancje. Mówimy tu zwłaszcza o tlenku azotu (NO) i dwutlenku azotu (NO2). Podobnie jak w przypadku dwutlenku węgla, te związki chemiczne odgrywają dużą rolę w podnoszeniu temperatury na naszej planecie. W jaki sposób? Stanowią część substancji, tworzących “dach” nad ziemią i trzymających promieniowanie słoneczne tuż przy ziemi.

Zapytacie, czemu w takim razie wyróżniamy te związki chemiczne jako szczególnie ważne? Choć stanowią jedynie jeden ze składników wspomnianej już warstwy, niejako popychają do działania inne szkodliwe substancje. Po ich wpływem związki organiczne, którym nie przypisalibyśmy żadnego szkodliwego działania, reagują ze sobą i tworzą ozon troposferyczny. Zanim odpowiecie, że to chyba nic złego, pozwólcie nam powiedzieć na ten temat kilka słów.

Ozon troposferyczny nie ma dobroczynnego działania, jeśli chodzi o klimat i środowisko. Pod wpływem tlenków azotu wzmacnia warstwę nieprzepuszczającą “na zewnątrz” promieni słonecznych, co przyczynia się do coraz większego wzrostu temperatur. Dziś jednak skupimy się na innym jego aspekcie. Ozon troposferyczny nazywany jest także przyziemnym i nie bez przyczyny — gromadzi się głównie w troposferze, czy warstwie atmosfery najbliższej ludziom. Oznacza to, że jego szkodliwe działanie możemy zaobserwować bliżej, niż byśmy chcieli. Ozon tego typu jest silnie toksyczny. Jako gaz ma ułatwiony dostęp do ludzkich organizmów i dociera właśnie tam, gdzie czyni najwięcej szkód. Atakuje głównie układ oddechowy, powoduje obniżenie odporności, alergie, nasilenie astmy, podrażnienia płuc i oskrzeli, a zagraża najbardziej dzieciom, osobom starszym i o obniżonej odporności.

To, że jest się młodym, zdrowym, nie pali i nie cierpi na żadne alergie, nie oznacza, że nie jest się narażonym na jego działanie. Tak naprawdę wystarczy pomieszkać w mieście — największe stężenie tlenków azotu obserwujemy (i wdychamy) właśnie tam. Mieszkańcy wsi nie są jednak w o wiele lepszej sytuacji — choć stężenie NOx jest tam nieco mniejsze, nie są w stanie całkowicie go uniknąć. Statystyki mówią same za siebie — około 20-30% populacji Polski cierpi na różne formy alergii, z wyższym odsetkiem wśród dzieci i młodzieży (do 40%), a najczęściej występujące to te wziewne, związane z katarem, nieżytem nosa oraz trudnościami z oddychaniem. Podobnie jest z astmą — na to schorzenie cierpi już około 4 miliony osób w Polsce, czyli 10% populacji, a tendencje są zwyżkowe.

A więc wszystkiemu temu winne są samochody? Uczciwie należy powiedzieć, że nie, nie WSZYSTKIEMU. Część emisji tlenków azotu ma przyczyny naturalne, jednak stanowią one zaledwie 15% i szybko rozchodzą się w atmosferze. Ze źródeł antropogenicznych przede wszystkim możemy obwiniać przemysł i produkcję energii elektrycznej, a także stosowanie nawozów azotowych w rolnictwie. Jednak w państwach UE około 40% całkowitych emisji NOx pochodzi właśnie z transportu drogowego. Oznacza to prawie 4 miliony ton rocznie! Samochody osobowe, ciężarówki, autobusy i inne pojazdy spalinowe są głównymi źródłami emisji w tej kategorii, a w tym gronie wyróżniają się zwłaszcza samochody z silnikami Diesla. Poziomy NOx w wielu europejskich miastach przekraczają dopuszczalne normy (40 µg/m³ dla NO2), a średnie roczne stężenie NO2 w miastach wynosi około 50 µg/m³.

Nie lepiej jest w Stanach Zjednoczonych — EPA podaje, że transport drogowy odpowiada tam za około 55% emisji NOx, co stanowi około 8 milionów ton rocznie. W 2009 roku naukowcy z Uniwersytetu Harvarda ustalili, że poziomy NOx w dużych miastach amerykańskich często przekraczają 50 µg/m³. Parametry podobne jak w Europie, ale nie powinno nas to pocieszać — oznacza to, że na całym globie panuje podobna kultura odnośnie do jazdy samochodem i ludzkość nie zmieni jej tak łatwo.

Ostatnie kilka słów na temat NOx, a w zasadzie jedno, świetnie wszystkim znane: SMOG. Mieszkańcy miast dobrze znają to szare, aż gęste powietrze o niezbyt przyjemnym zapachu dymu. Nasila się zwłaszcza zimą, kiedy wciąż wielu mieszkańców ogrzewa mieszkania piecami kaflowymi lub kozami. W zimnych miesiącach roku częściej poruszamy się samochodami i rzadziej wybieramy rower lub spacer. Tym sposobem w powietrzu znajduje się jeszcze więcej spalin, a więc właśnie tlenków azotu, dwutlenku węgla, cząstek stałych, produkowanych przez samochody na przykład podczas hamowania, oraz węglowodorów. To wszystko zaś, czy tego chcemy, czy nie, ląduje w naszych płucach.

Wokół samochodów

Zanieczyszczenia to jedna (choć bardzo, bardzo poważna sprawa). A co z całym otoczeniem samochodów? Wspominaliśmy już o tym w pierwszym artykule naszego cyklu, ale przypomnimy: dużą część problemu stanowi infrastruktura samochodowa. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podaje, że w 2022 w Polsce roku ukończono budowę i otwarto dla ruchu ponad 400 km nowych dróg ekspresowych i autostrad. Do tego ogromna liczba kolejnych parkingów, także w centrach miast, centrów logistycznych dla tirów, stacji benzynowych, do których paliwo przywożą, a jakże, samochody-cysterny. Kolejne wybetonowane obszary, ograniczanie mieszkańcom miast terenów zielonych, utrudnianie poruszania się po mieście nawet pieszym. Kto ostatnio nie mógł przejść chodnikiem, bo całą jego powierzchnię zajmował parkujący na nim samochód? No właśnie. A kto zimą przedzierał się przez zaśnieżone (no dobrze, zawalone błotem, bo ze śniegiem powoli możemy się żegnać) pobocze, patrząc jednocześnie na idealnie uprzątniętą jezdnię? Ponownie — no właśnie. Uprzywilejowanie samochodów to znak naszych czasów, choć pewną nadzieję dają kolejne strefy czystego transportu i ulice w historycznych centrach miast powoli przywracane mieszkańcom.

Nie da się też nie wspomnieć o paliwie samochodowym. Ropa naftowa i gaz, bez których nie da rady odpalić auta, a w zasadzie tych 481 987 nowych samochodów, które według Centralnego Rejestru Pojazdów zakupiono w Polsce w roku 2022. Nie ma w zasadzie większego znaczenia, czy są to samochody na benzynę, czy na gaz — wydobycie obu tych surowców to katastrofa dla środowiska. Po szczegóły możecie zajrzeć do innego artykułu z naszego cyklu: https://www.rodzicedlaklimatu.org/trzej-paskudni-krolowie-czyli-o-co-chodzi-z-tym-weglem-ropa-i-gazem/. Powiemy tylko, że w 2022 roku całkowita produkcja paliw płynnych na świecie, w tym benzyny, wyniosła około 101,7 mln baryłek dziennie. To prawdziwe morza ropy. Czy na pewno właśnie tego chcemy?

Niestety, auta elektryczne nie ratują sytuacji – ratują głównie przemysł motoryzacyjny, bo przecież również muszą być czymś napędzane, a produkcja samych aut, ale też baterii do nich to kolejne emisje dwutlenku węgla. Weźmy tu też pod uwagę zużywanie infrastruktury — średnio elektryki są cięższe od samochodów spalinowych czy na gaz o około 14-38%. Dla przykładu: Nissan Leaf (elektryczny) waży około 1580 kg, a o podobnych gabarytach Nissan Sentra (benzynowy) około 1330 kg. Różnica to mniej więcej 250 kg, czyli 19%. Jeszcze ciekawiej wygląda to w przypadku ciężkich i tak SUV-ów: Audi e-tron (elektryczny) waży około 2490 kg, Audi Q5 (benzynowy) około 1800 kg. Tu różnica w wadze kształtuje się na poziomie ok. 700 kg. To aż 38%! Można sobie wyobrazić, jak szybko ścierają się opony i niszczy nawierzchnia dróg. To lepsze rozwiązanie niż samochody napędzane paliwem konwencjonalnym, lecz zdecydowanie nieidealne.

Krótko mówiąc, nie jest dobrze. Transport drogowy generuje mnóstwo zanieczyszczeń, gazów cieplarnianych, zabiera nam zieleń, a w zamian daje mnóstwo hałasu i zepsute zdrowie. Branża motoryzacyjna pompuje ogromne fundusze w marketing i PR — w Stanach Zjednoczonych według danych z 2021 roku, wydatki na reklamę w tym sektorze wyniosły około 13 miliardów dolarów. I niestety, to działa. Jeszcze można coś zmienić, ale to wymaga działania!

Zupełnie na marginesie dodajmy, że czas spędzony w samochodzie obciąża psychicznie i fizycznie. Może być przyczyną otyłości (na którą już dzisiaj, wraz z nadwagą, w Polsce cierpi aż 57%), chorób kręgosłupa. Rośnie ryzyko udaru, zakrzepów, raka skóry, infekcji i stresu.

O tym, ile zdarzeń drogowych ma miejsce z udziałem samochodów, chyba nie trzeba nawet wspominać… ale i tak to zrobimy. W 2023 roku do jednostek policji zgłoszono 365.991 kolizji drogowych, o 3725 więcej niż w roku 2022.

W wyniku wypadków drogowych około 1 900 osób poniosło śmierć – liczba ta jest mniejsza, niż jeszcze kilka lat temu, ale to wciąż prawie 2 tysiące osób, które straciły życie, a rodziny straciły swoich bliskich, przez… środek transportu! Dodajmy do tego prawie 24 tysiące rannych osób, które wymagają większej lub mniejszej opieki medycznej. Sami to sobie robimy…

Co możesz zrobić?

Przede wszystkim ograniczyć lub zrezygnować z używania samochodu, zwłaszcza na małych trasach. W dużych miastach tramwaje i autobusy działają zazwyczaj sprawniej niż samochody, które grzęzną w korkach. Nieco gorzej jest z przemieszczaniem się między mniejszymi miejscowościami, ale wciąż liczymy na rozwijającą się kolej. Od 2020 roku w Polsce uruchomiono około 90 nowych połączeń kolejowych, wiele kolei regionalnych stawia na stacje w mniejszych miejscowościach, coraz więcej miast wprowadza bilety zintegrowane, czyli takie, które pozwalają poruszać się pociągami w granicach miasta.

Wspieraj strefy czystego transportu. Razem z różnymi inicjatywami miejskimi walczymy o nie już od dłuższego czasu i uważamy, że to dobry sposób, żeby ograniczyć emisje pochodzące z najbardziej trujących samochodów w miastach. To nie puste zakazy — to walka ze smogiem, który według raportu EEA zabija ok. 47 500 osób rocznie w samej Unii Europejskiej (!), promowanie zdrowszych form poruszania się, ograniczenie hałasu.

Przesiądź się na rower! Wygodne, długie ścieżki rowerowe zaczynają być standardem w każdym dużym mieście, a i małe miasta nie zostają w tyle.

Alternatywne środki transportu to też dobry sposób na zbliżające się wakacje. W Polsce mamy świetnie utrzymane długie trasy rowerowe jak choćby te:

• Green Velo – najdłuższa trasa rowerowa w Polsce,

• Velo Baltica – wzdłuż zachodniego wybrzeża Polski,

• Szlak Orlich Gniazd – wzdłuż szlaku zamków,

• Velo Dunajec – wyprawa rowerowa w bardziej górskich warunkach.

A może przygoda? Kolej w Europie ma się świetnie, można nią dotrzeć w najdalsze zakątki tego kontynentu (uwierzycie, że z Wrocławia do Neapolu są tylko 2 przesiadki?). Takie dalekobieżne połączenia kolejowe to czas dla siebie i bliskich – na czytanie książek, rozmowę z towarzyszem podróży. Naprawdę – można spędzić wakacje, nie przyczyniając się do zwiększenia zanieczyszczeń pochodzących z ruchu samochodowego.

Dla dociekliwych:

• Sprawdź, ile zanieczyszczeń emituje twój samochód https://smoglab.pl/ile-zanieczyszczen-produkuje-twoj-samochod-sprawdz/

• Dowiedz się więcej o Strefach Czystego Transportu. W sieci można znaleźć wiele petycji o stworzenie lub rozszerzenie SCT w dużych miastach, szczególnie narażonych na działanie spalin samochodowych. Ze swojej strony możemy polecić zapoznanie się z naszymi postulatami:

Mamy nadzieję, że ten temat będzie kontynuowany w debacie publicznej.

• Monitoruj smog — nie tylko na terenie całego kraju, ale także lokalnie. Polski Alarm Smogowy nie zawodzi: zawsze podaje aktualne informacje na ten temat: https://polskialarmsmogowy.pl/lokalne-alarmy-smogowe/

• Zerknij na https://interrailplanner.com/ oraz na https://www.interrail.eu/en/interrail-passes/global-pass – może podróż pociągiem po Europie okaże się przygodą życia? (pst, dzieci do 11 roku życia bilet „Global Pass” mają za darmo!)