Aktualności O nas Polecamy Kontakt Powtórka z klimatu Lepiej zapobiegać niż leczyć Zielona szkoła z klimatem Wszystkie Projekty

Lekcja 12: Problemy z rolnictwem cz. 2: hodowla zwierząt.

Rolnictwo może kojarzyć się z bezkresnymi polami zbóż, rzepaku albo kopaniem ziemniaków, ale nie zapominajmy, że jego ważną częścią jest hodowla zwierząt. O ile małe stadko kur, biegające dzień w dzień po łące, nie stanowi niebezpieczeństwa dla klimatu, o tyle wielkie  zakłady (nie bójmy się tego powiedzieć) produkcji mięsa i mleka — już tak. 

Problemy z rolnictwem cz. 2 Hodowla zwierząt

Zwierzęta trzeba wyżywić

O tym, że pozyskiwanie miejsca na kolejne pola często wiąże się z niszczeniem kolejnych bezcennych ekosystemów poprzez wypalanie lasów i osuszanie mokradeł już pisaliśmy. Takie uprawy są zazwyczaj monokulturami, opierają się na jednym gatunku — zazwyczaj soi lub kukurydzy. Wyjaławia to glebę, co z kolei “zmusza” rolników do nawożenia pól sztucznymi nawozami, żeby uzyskać większe plony.

Więcej dowiesz się z poprzedniej lekcji:

To, czego tam nie napisaliśmy to tego, że to miejsce, zamiast być wykorzystywane na pożywienie bezpośrednio dla ludzi, jest w większości przeznaczane na hodowlę paszy dla zwierząt hodowlanych.

Spoglądając na to z boku – jest to zupełnie irracjonalne! Wyprodukowanie rośliny, która stanowić będzie pożywienie dla człowieka, wymaga przecież mniejszych nakładów, czyli przestrzeni, wody czy nawozów, i wiąże się z mniejszymi emisjami gazów cieplarnianych niż uprawa paszy koniecznej do wyhodowania zwierzęcia, a następnie wyprodukowania produktów odzwierzęcych – o takiej samej wartości energetycznej. Sama roślina jest już gotowym pożywieniem, natomiast o zwierzę trzeba przez pewien okres dbać, karmić je, zapewnić mu miejsce i odpowiednie warunki bytowe (choć z tym „odpowiednie” bywa różnie). Naukowcy wyliczyli, że na każdy kilogram wyhodowanej wołowiny krowa musi zjeść 13 kg zbóż, a produkcja kilograma białka zwierzęcego wymaga sto razy więcej wody niż kilogram białek ze zbóż.

Żeby zwierzęta wykarmić – hodujemy więc rośliny. Co chyba oczywiste, część paszy, którą zwierzęta zjadają, jest zużywana na podtrzymanie procesów życiowych, część zamieniana jest zaś na ciepło lub odchody. Z punktu widzenia racjonalności całego procesu – oblewamy egzamin. 

Ten aspekt hodowli, związany z wyżywieniem zwierząt (poczynając od zmian  użytkowania terenu na potrzeby pastwisk i upraw paszy, intensywną uprawą roślin z użyciem dużej ilości nawozów sztucznych, przetwarzaniem i transportem paszy, produkcją i transportem nawozów) pochłania aż 45% emisji, jakie pochodzą z hodowli zwierząt.

Metan

Kolejnym problemem dla klimatu jest w tym kontekście metan. O tym, jak bardzo szkodzi naszej planecie i jak wzmacnia efekt szklarni, wspominaliśmy wielokrotnie, ale co to ma do przeżuwaczy? 

Przeżuwacze to fascynujące stworzenia.

Cytując Wikipedię:

„Połknięty, nieprzeżuty pokarm dostaje się do żwacza i tam ulega fermentacji pod wpływem licznych symbiotycznych bakterii beztlenowych. Znajduje się tu również liczna fauna orzęsków, biorących udział w rozkładzie celulozy. Przefermentowany pokarm zwracany jest do jamy gębowej, gdzie ulega przeżuciu, po trawieniu enzymami bakterii symbiotycznych”.

Wikipedia

Wiedzieliście?

Przeżuwacze hodowlane, krowy, kozy i owce tak właśnie emitują… metan. To właśnie ten morderczy gaz wydobywa się z ich trzewi i podgrzewa klimat.

Może bardziej dosadnie — wyobrażacie sobie 100 kilogramów gazu? Trudne, prawda? A właśnie tyle w ciągu roku jest w stanie wyprodukować jedna krowa. Tymczasem żyje ich na powierzchni ziemi około miliarda. Ile to metanu rocznie? Aż strach liczyć. Jeśli zaś dodamy do tego inne przeżuwacze… Hodowla zwierząt odpowiada aż za 35-40% globalnej produkcji metanu.

Inne klimatycznie złe strony hodowli przemysłowej

Metan emitują nie tylko zwierzęta, ale też wydzielany jest on podczas magazynowania i przetwarzania obornika – to około 10% emisji z hodowli. Do tego dochodzi przetwarzanie mięsa, przechowywanie oraz transport mięsa i produktów.

Efekt?

Hodowla zwierząt odpowiada za około 14,5% całości antropogenicznych emisji gazów cieplarnianych, a jeśli dodamy do tej wartości skutki wylesiania – to aż 25% gazów cieplarnianych, jakie emitujemy.

Naukowcy mówią, że to ta część naszego życia, poprzez którą w naprawdę prosty sposób możemy zmienić i zminimalizować (nie, całkowicie go nie wyeliminujemy) nasz wpływ w tym zakresie na zmiany klimatu: wystarczy po prostu zmienić zawartość naszych talerzy…

A tymczasem, jak pokazują dane Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), światowa produkcja mięsa od lat 60. XX wieku wzrosła już pięciokrotnie. To raptem 60 lat, a przecież pięć razy nie wzrosła tylko liczba krów, kur i świń, ale także powiększyły się odpowiednio tereny pod pastwiska i uprawy roślin na paszę. W ciągu ostatnich 40 lat spożycie mięsa na świecie zwiększyło się ponad trzykrotnie – z 78 do 250 mln ton rocznie. Według wyliczeń ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) między rokiem 2000, a 2050 światowe zapotrzebowanie na mięso wzrośnie jeszcze ponad dwukrotnie. Chyba już rozumiecie, że wyprodukowanie tak olbrzymiej ilości mięsa może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

Na dodatek…

Nie jest to, może największy szkodnik, który rozmontowuje nam równowagę klimatyczną, jednak także istotny i rzadko się o nim mówi. Stężenie tlenku azotu (jest go w atmosferze wielokrotnie mniej niż dwutlenku węgla i metanu), wzrosło od czasów rewolucji przemysłowej o ok. 20%, a w większości odpowiada za ten fakt rolnictwo. Aż 65% emisji to efekt hodowli zwierząt.

Ciekawi innych liczb? Emisje z globalnego sektora mleczarskiego stanowią 4% całkowitych globalnych emisji gazów cieplarnianych. Niewiele? No cóż, jest za to odpowiedzialne tylko 25% światowej populacji, bo aż 75% ludzi nie toleruje laktozy i nie spożywa mleka ani produktów mlecznych.

Co możemy zrobić? 

Nikogo tu nie zaskoczymy — rozwiązaniem jest rezygnacja z mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego.

 Oczywiście, można pójść dalej i zrezygnować także z innych produktów: skóry, jedwabiu, wełny, lanoliny, wosku pszczelego czy miodu, ale tak naprawdę każdy, najmniejszy nawet krok, w stronę diety nieopierającej się na mięsie to wielki krok w stronę chronienia planety, ale i oszczędzenie zwierzętom niewyobrażalnych cierpień. Ogromnie Was do tego zachęcamy!

Wbrew pozorom to nie takie trudne. W niemal każdym markecie znajdziecie mnóstwo produktów wegańskich, internet jest pełen świetnych twórców, podsuwających nam przepisy na zdrowe i pyszne przepisy. Zresztą — nie uprzedzajmy faktów. Na temat weganizmu szykujemy dla Was prawdziwą bombę i to już niedługo. A na razie – don’t go vegan, run!   

A skoro trwa sezon pitowy – może Twoje 1,5% zasili konto którejś z organizacji promujących weganizm? To realne wsparcie ich pracy i kolejna cegiełka dołożona do ratowania planety i zwierząt. Oprócz tego przydatne jest podpisywanie petycji i rozmowy z ludźmi z naszego otoczenia – a nuż ktoś zainspirowany Twoim przykładem odstawi szynkę, a może nawet ukochany ser? 

Dla dociekliwych